darek wierzbowski

Co dalej z obrazem

Wystawa nie była ani spektakularna, ani wyjątkowa, ale coś sprawiło, że i Ilona wybrała dla siebie mały obrazek. Małą akwarelę, kolorowy, trochę abstrakcyjny pejzaż. Powiedziała, że chce mieć pamiątkę z dobrej chwili życia. Ale wiem, że chciała także przetestować dziecko na innym obrazie. Tak też zrobiła. Nazajutrz, oba obrazy stały pod ścianą obok siebie, Krzysiu dostał blok i artykuły malarskie. Przez trzy dni się nie odzywał, przynajmniej niewiele. Najpierw patrzył to na obrazy, to na puste kartki, dotykał kredek i farb, porównywał. W końcu zaczął rysować, z początku nieśmiało, później już pełną parą, zarysowywał kartki po kartce, rozkręcony jak Ilona, gdy trzyma w rękach gitarę. Niech się wyszaleje kreatywnie, a za kilka dni pierwszy po chorobie spacer da mu więcej inspiracji wprost z natury.

Po męczącej konferencji usiadłem na sobie, z Antkiem na kolanach, pogrążylismy się w oglądaniu filmu o pingwinach.

 

 

Ilona

Ten obraz coś zmienił w domu, leżał przy ścianie przez dwa dni, przez większość czasu okupowany przez chorego Krzysia, wpatrzonego w grafikę jak Antek w telewizor. Ilona zaczęła szukać rozwiązania, a łatwo to było po niej poznać. Wszystkie czynności domowe wykonywała po łebkach, patrząc co jakiś czas to na obraz, to na Krzysia, nie wiedząc, co powiedzieć. Powiesić obraz i odciągnąć od niego dziecko? Zostawić go w kącie? Pewnego wieczoru, siedząc z laptopem na kolanach, powiedziała, że niedalego odbywa się wystawa ilustracji i moglibyśmy tam pójść na wernisaż. Czemu, pytam. W końcu udało mi się zachęcić ją do zwerbalizowania tego, co chodziło jej po głowie od dłuższego czasu. Co zrobić z tym fantem? Zaprosiłem ją na randkę do galerii i poszła się szykować zadowolona, podekscytowana. Dzieci zostały z babcią, a my udaliśmy się na miasto. Pieszo, spacerem, trzymając się za ręce, rozmawialiśmy o sztuce – i choć niewiele o niej wiedzieliśmy – poczuliśmy się znowu, jak gdybyśmy mieli po dwadzieścia lat. Wciąż byliśmy w sobie zakochani. Choć na co dzień, w rutynowej zawierusze, między pracą, zapominamy o sobie. Zapominamy o uczuciach, rozmowie, czasami traktujemy się powierzchownie…

Niezauważony

Nowo zakupiony obraz przez kilka dni stał oparty o ścianę salonu. Krzysiowi się podobał, zdziwiłem się, że ta pokryta krostami pociecha siedzi przed grafiką i przygląda się, to ogółowi, to detalom. „Ładnie narysowana pani“ – powtarza. Antek nie zwraca uwagi na obraz w ogóle, Ilona patrzy na mnie tajemniczo, zaciekawiona nagłą decyzją zakupu obrazu. Odpowiadam, że miałem dziwny dzień, byłem w galerii, kupiłem spontanicznie obraz, i że Krzysiu może interesować się sztuką. Może zapiszemy go na jakieś lekcje czy coś? Dzwonię do szefa, badam sytuację w pracy, ale najwidoczniej nikt nie zauważył, że mnie nie ma. Mówię obojętnie, że pracowałem dziś w terenie, a on kupuje to bez zastanowienia. Siedzi mu w głowie najwidoczniej ten duży projekt sprzed tygodnia. Poza tym mi ufa i nie węszy dziwnych podstępów, tym bardziej zrywania się z pracy na poczet dziwnych miejskich eksploracji. Mówi, że ma do mnie pilny projekt inwestycyjny, spotkanie w przyszłym tygodniu. Spoglądam mimowolnie na obraz, zahipnotyzowanego w nim Krzysia.

Stęskniłem się już za wychodzeniem z dzieciakami z domu i podbijaniem świata w najbliższym parku. Ta dziewczyna od snu rozbudziła potrzebę przygody, eksploracji, ah… Chłopcy jednak za niedługo wyzdrowieją i na nowo wypracujemy naszą przyjemną, utopijną niemalże rutynę.