Co dalej z obrazem
Wystawa nie była ani spektakularna, ani wyjątkowa, ale coś sprawiło, że i Ilona wybrała dla siebie mały obrazek. Małą akwarelę, kolorowy, trochę abstrakcyjny pejzaż. Powiedziała, że chce mieć pamiątkę z dobrej chwili życia. Ale wiem, że chciała także przetestować dziecko na innym obrazie. Tak też zrobiła. Nazajutrz, oba obrazy stały pod ścianą obok siebie, Krzysiu dostał blok i artykuły malarskie. Przez trzy dni się nie odzywał, przynajmniej niewiele. Najpierw patrzył to na obrazy, to na puste kartki, dotykał kredek i farb, porównywał. W końcu zaczął rysować, z początku nieśmiało, później już pełną parą, zarysowywał kartki po kartce, rozkręcony jak Ilona, gdy trzyma w rękach gitarę. Niech się wyszaleje kreatywnie, a za kilka dni pierwszy po chorobie spacer da mu więcej inspiracji wprost z natury.
Po męczącej konferencji usiadłem na sobie, z Antkiem na kolanach, pogrążylismy się w oglądaniu filmu o pingwinach.